Ładny, czysty język. Płynny, rytmiczny. Szkoda tylko, że nudziłam się jak mops, gdy czytałam... Nie, skłamałam. Gdybym "czytała", nudziłabym się jak mops. Ale tak naprawdę, wiadomo, wcale nie czytałam - weszłam radośnie w RED_MODE. :P
Autorko droga, to nie jest utwór, lecz tekst li tylko. Oczywiście, jest wytrych: impresja. Ale stosowanie wytrycha wskazywać by mogło, że chcesz się do literatury włamać. :P
Bez wytrycha - bez szans, IMAO.
Niemniej, do dzieła. Może mój odbiór wyjaśni, skąd to nastawienie.
Marzenia materialistów nie mają kolorów. Nie są szare, czarne ani białe, bo to też barwy. One są przezroczyste. Całkiem przejrzyste. Łatwo je przewidzieć.
Teraz szybkie cięcie i wychodzi:
Marzenia materialistów <ciach!>są przezroczyste. <ciach!> Łatwo je przewidzieć.
Zasadniczo implikacja jest prawdziwa. Zastanawia mnie tylko, co tu do PRZEWIDZENIA, skoro jest tylko jedna możliwość?
I dalej:
Łatwo je <wzmiankowane wcześniej marzenia materialistów - przyp.red.>przewidzieć. Właśnie to robię. Właśnie to lubię robić. Właśnie to można nazwać moim hobby. Jestem kupcem i sprzedawcą.
Jak zwykle, przyjrzyjmy się znaczeniom. Narrator mówi, że
przewiduje marzenia materialistów (w sensie barw, których te marzenia są pozbawione) i to jest jego hobby oraz to właśnie robi => jest KUPCEM.
Nijak nie widzę związku między stronami implikacji.
Na dodatek z dalszych zdań wynika, że wyraz "kupiec" użyty został w znaczeniu "osoba zajmująca się handlem", a z tego z kolei wynika, że "sprzedawca" mieści się w zakresie znaczeniowym wyrazu "kupiec". Ergo: "kupiec i sprzedawca" to nadmiar, hiperopis, wata słowna.
Ale to tak na marginesie. Najbardziej dręczy mnie to pierwsze, czyli jak z przewidywania koloru marzeń materialistów (które to marzenia nie mają kolorów) wynikać może, że narrator jest kupcem (i sprzedawcą, oczywiście).
I wreszcie konfuzja, jaka ogarnęła mnie po lekturze całego fragmentu.
Marzenia materialistów nie mają kolorów. <CIACH!> sprzedaję przezroczyste płachty, utkane z bezsensownych pragnień.
Czy początek (marzenia materialistów - przezroczyste) i koniec (przezroczyste płachty pragnień) to jedno i to samo? Nie jestem pewna po lekturze całego fragmentu, stąd moja konfuzja. Do tego jeszcze Kompasy Pragnień, też przezroczyste, więc czy one też są marzeniami materialistów?
No, pogubiłam się, co tu kryć.
Dlatego, Autorko, powiedziałam, że ten tekst nie ma szans bez wytrycha. Ponieważ za ładnie brzmiącymi i ładnie poustawianymi słowami nie kryje się treść, którą umiałabym zrozumieć. Często tak się dzieje w przypadku właśnie tekstów poetyckich, kwiecistych lub nastrojowych, niestety. Politura, pod którą kryją się co najmniej niejasne treści. Dla mnie, wybacz, Autorko, to najgorszy rodzaj bełkotu, bo zakamuflowany.
To nie zachęca mnie do dalszej, równie uważnej lektury - przeleciawszy resztę, dostrzegłam jeszcze nierównowagę: długie i zawiłe wprowadzenie/przedstawienie narratora i jego profesji (nie do końca spójne, IMAO), po czym krótki epizod "akcyjny": para w sklepie, jako pretekst do pokazania, z czym się kojarzą określone kolory (żeby jeszcze działo się coś ciekawego, ale tu, Autorko, poleciałaś koszmarnym, łzawym banałem pór roku). Skąd wiem, że to pretekst? Ponieważ ta dwójka niczego nie kupiła. Zauważ, że wprowadzasz narratora, który wyraźnie mówi, że jest KUPCEM (i sprzedawcą), tymczasem nic nie sprzedał ani nie kupił podczas akcji - podarował natomiast. Nijak nie wynikało z przedstawienia, że ów narrator to dobroczyńca lub przeciwnie, nijak to nie wpłynęło na powiązania wewnętrzne w tekście. Albowiem podsumowanie, że kolory są dla ludzi, że służą do malowania szczęścia - z fabularnej próżni, nijak nie wiąże się z sytuacją opisywaną na starcie tekstu. Ergo: fabuła skręciła na manowce. Początek i zakończenie się nie łączą dla mnie nijak.
Zastanawia mnie również, do kogo ten narrator się zwraca? Jeżeli się fraternizuje ze mną, to nie radzę - nie znoszę bezczelnych, niewytresowanych narratorów, którzy bez uzasadnienia próbują do mnie gadać bezpośrednio. Uważam ich za kompozycyjne brakoróbstwo, Autorską bezmyślność, pójście na łatwiznę, rozwiązanie po bandzie. :P
edit: I jeszcze tytuł, bo zapomniałam. Do kogo się odnosi tytuł? :X
Wiem, że spłyciłam. Zastosowałam redukcję do absurdu pewnie, ale tylko tak mogłam Ci pokazać, Autorko, dlaczego to jest marny tekst, choć na pierwszy rzut oka robi dobre wrażenie. Język jest ładny. Użyj go, żeby coś OPOWIEDZIEĆ. Do końca.