Autorko, łapankę przygotowywałem jakiś czas temu, więc niektóre zarzuty się powtórzą...
Z językowych rzuciło mi się jeszcze:
.Mały pokoik w piwnicy. Tam są stoły. Długie, długie stoły. Zajmują cały pokoik
Gdyby pokoik był raz to uznałbym to za błąd (pokoik to małe pomieszczenie). Ale napisałaś to dwa razy i mam przekonanie, że specjalnie. Znaczy, niby ma to obrazować magię? Ale czemu nie może pracować w pokoju (albo hali) gdzie zmieszczą się długie, długie stoły?
Przewidywać marzenia materialistów?Marzenia materialistów nie mają kolorów. Nie są szare, czarne ani białe, bo to też barwy. One są przezroczyste. Całkiem przejrzyste. Łatwo je przewidzieć. Właśnie to robię. Właśnie to lubię robić.
I jak to się ma do reszty tekstu, co z tego wynika?
Zawód, czy też, hobby narratora. Kupuje marzenia i sprzedaje jakieś przeźroczyste płachty. Pytanie: czy przeźroczyste marzenia materialistów mają się jakoś do tych przeźroczystych płacht utkanych z bezsensownych pragnień czy nie? Jeżeli nie, to po co ten nic niewznoszący wstęp? Jeżeli tak, to poproszę o więcej konsekwencji w tekście, Autorko. Marzenia materialistyczne to nie to samo co bezsensowne.Jestem kupcem i sprzedawcą. Kupuję kolory – marzenia ludzi wartościowych. A sprzedaję… sprzedaję przezroczyste płachty, utkane z bezsensownych pragnień.
Dalej, mam wątpliwości co zawodu/hobby narratora. Czy jest on sprzedawcą (jako powiada tekst), czy raczej kolekcjonerem (jako powiada tytuł)? Różnica jest istotna o tyle, że sprzedawca (kupiec) marzeń powinien mieć jakiś powód to działania. Choćby najprostszy – taką mam pracę. Kolekcjoner ma po prostu takie hobby.
I nie pytałbym o to, Autorko, gdybyś w tekście zdecydowała się, kim jest ów narrator. Ten twój sprzedawca dziwny jest. Niby coś kupuje/sprzedaje, ale za cholerę nie można się zorientować jaki jest cel transakcji. Zresztą żadnej nie opisujesz. Co jest walutą przy zakupie marzenia? Co otrzymuje marzący za marzenie? Czy po transakcji przestaje marzyć i Śmierć go zabiera czarnym ferrari? Bo jak piszesz dalej, Autorko, ludzie pozbawieni marzeń (obojętne w jaki sposób, rozumiem, czy w wypadku zakupu, czy spełnienia) nie mają po co żyć?
Tych pytań jest więcej, zadam je później, ale, IMO, już widać, że Twój świat przemyślany nie jest.
I jeszcze jedno, uwaga na marginesie, marzenia, nawet najprostsze, ze swej istoty są „tworami” bardziej skomplikowanymi niż pojedyncza barwa czy kolor. Pewnie dlatego, pomysł kolor=marzenie jakoś do mnie nie przemówił.
Po co komu te skrawki materiału? Są dla Bogaczy, którzy mają wszystko. Niektórzy lubią nazywać je Kompasami Pragnień. Mawiają, że jeśli się przez nie zerknie, można zobaczyć to, czego dany człowiek potrzebuje jeszcze do szczęścia. Bogacze są zachwyceni tym, że nie dostrzegają niczego.
A tu już kompletnie nie rozumiem o co chodzi. Ów sprzedawca sprzedaje te płachty bezsensownych marzeń (przyznam, że brzmi to jak sprzedawanie zdefektowanego towaru), które mają rzekomą właściwość pokazywania czego to danemu osobnikowi do życia potrzeba. Pogrubione - sprzedawca tego nie wie?
Droga Autorko, na tej podstawie, podejmowane są dalej wiążące decyzje co do bogaczy. Że tak powiem jest to sprawa życia i śmierci.
Nie znajduje się w twoim mieście (...) Jeśli uznam, że powinieneś do niego trafić, to trafisz, bez obaw. Nie będzie łatwo. Ale trudno też nie. Prawdopodobnie po prostu zaśniesz. Przyjdziesz, zobaczysz i wrócisz. Albo nie. To zależy od kilku pań i kilku panów. Od Losu, od Szczęścia, od Pecha, Kłamstwa, Prawdy, Śmierci, Życia, Przeznaczenia i kilku innych. Są moimi przyjaciółmi, dlatego jak proszę ich o pozwolenie na przyjście kogoś do mnie, zgadzają się.
Ponieważ sprzedawca ma wyraźne chody u dość potężnych osobników i bawi się w osądzanie, to przez chwilę zastanawiałem się, czy sprzedawca to nie jest taki zakamuflowany Bóg. Niestety, dalsza lektura wysłała ten domysł w obszar nadinterpretacji. Sprzedawca jest stronniczy i mam problemy z wszechwiedzą.
Znaczy, nie wiem, dlaczego na przykład taki Los pozwala temu sprzedawcy na mieszanie się w nieswoje sprawy, bo z lektury fragmentu wynika, że to sprzedawca wybiera sobie klientów.
Może, żeby cieszyć się swoim szczęściem?Posępni Bogacze zazwyczaj widzą Kompasy Pragnień, biorą je, patrzą na swój dom. Widzą, że nic im nie brakuje. A skoro są tacy szczęśliwi… to po co mają żyć?
Za to ja mogę – biedacy. I dalej będzie wytłumaczenie.A kim są inni, którzy do mnie przychodzą? Nie mogę ich określić jednym słowem.
Większość z nich widzi tylko niektóre barwy.
Jeżeli marzenia to barwy, to dlaczego pewnych marzeń nie można zobaczyć?
Posępni Bogacze zazwyczaj widzą Kompasy Pragnień, biorą je, patrzą na swój dom.
Znaczy, kupują marzenia. Wybacz, Autorko, ale to bezsensowne jest po prostu. Dlaczego bogacze nie mogą kupić marzeń? Bo ich nie widzą? Ale z tego by wynikało, że sprzedawca może sprzedawać marzenia tylko tym, którzy już mają marzenia i mogą zobaczyć inne marzenia. Bogacze marzeń nie widzą, bo nie mają własnych (tak mówi tekst). No wybacz, Autorko, ale kto tutaj jest kim? Kto jest sprzedawcą, a kto klientem? Ludzi równocześnie wytwarzają marzenia i mogą je kupić, pod warunkiem jednakowoż, że nadal owe marzenia (inne marzenia) wytwarzają?Oglądają je, czasami maczają palce w ich stałej konsystencji. I nic nie mówią. A później wybierają. - [fragment o innych ludziach niż bogacze - przyp. mój]
Czyli ze spełnieniem ostatniego marzenia znika zdolność do tworzenia nowych marzeń...
Bogowie...
Są moimi przyjaciółmi, dlatego jak proszę ich o pozwolenie na przyjście kogoś do mnie, zgadzają się.
Akurat. Sprzedawca bezczelnie przyznał sobie prawo do osądzania innych, on doskonale wie, czym się kończy wizyta bogacza w jego sklepie. Bogacz już się nie budzi. A to sprzedawca wybiera sobie klientów.Nie jestem ani dobry, ani zły, tylko taki uniwersalny.
Posępni Bogacze zazwyczaj widzą Kompasy Pragnień, biorą je, patrzą na swój dom. Widzą, że nic im nie brakuje. A skoro są tacy szczęśliwi… to po co mają żyć? I idą ze Śmiercią, która podjeżdża po nich czarnym ferrari.
Wyjaśnijmy tajemnicę biedaków. Ponownie odwołam się do tego fragmentu powyżej
Cechą konstytutywną grupy bogaczy (jak wcześniej napisałaś Autorko, wielka litera jest tu po nic) jest posiadanie pieniędzy. To jasne. Na boku można tu też dodać, że określenie bogacze jest pejoratywne, stąd moja uwaga o stronniczości narratora-sprzedawcy.
Bogacze nie mają żadnych marzeń, a wynika to, jak sądzę, z bogactwa (przypominam cecha konstytutywna grupy). Autorka w żaden inny sposób nie dała do zrozumienia, że może chodzić o jakąś inną cechę łączącą grupę bogaczy. Zatem chodzi o pieniądze przy pomocy których, jak przypuszczam, bogacze swoje marzenia spełnili. Tu kolejna wpadka Autorki, bo co z marzeniami, których się nie da spełnić przy pomocy pieniędzy? Bogacze takie marzenia mieć powinni...
Dla porządku dodam, że motyw z bogatymi ludźmi, którzy obowiązkowo muszą być pustymi, głupimi materialistami, jest aż do nieprzyzwoitości wytarty.
Tak jak cechą konstytutywną bogaczy są pieniądze, to ich brak jest cechą biedaków.
Autorko zbudowałaś sobie taką opozycję: pozbawiony marzeń (zły) bogacz – biedak marzyciel (dobry). Czy muszę dodawać, że to następny zużytkowany do imentu schemat?
Nie ma wątpliwości po czyjej stronie jest sympatia narratora i czytelnika. Dwa najwyraźniejsze fragmenty:
Przed wyjściem stoi Życie i Śmierć. Życie ma rower. Śmierć ma ferrari.
Potem zgodnie już z logiką stworzonej opozycji:A raz przyszła tu dziewczynka z chłopcem. Uśmiechali się. Mieli obdarte ubrania, szare oczy, brudne twarze, bose stopy i pozlepiane włosy.
Zdawali się widzieć wszystkie barwy. Wąchali je.
Biedacy widzą wszystkie marzenia, bo biedacy intensywnie marzą. Materialistyczne marzenia są, jak powiada Autorka, przeźroczyste. Czyli biedacy (a nawet bezdomni) intensywnie marzą i pragną rozmaitych rzeczy niematerialnych w stylu, na przykład, spełnionej miłości.
Kompletnie Ci nie wierzę Autorko. To bzdura.
Twoi biedacy powinni marzyć o rzeczach jak najbardziej materialnych: o ciepłym posiłku, o kołdrze, o dachu nad głową. Jeżeli już ktokolwiek posądzałbym o posiadanie takich „niematerialnych marzeń” to już tych bogaczy, bowiem tak jesteśmy skonstruowani, że nasze wyższe potrzeby budzą się po zaspokojeniu tych niższych...
Już mi się dalej rozdłubywać tego nie chce, ale ma wrażenie, że to logiczne nie jest.
Fabuła biegnie sobie dalej i pojawia się chłopak z dziewczyną. Przybysze są specjalni (dlaczego?) widzą wszystkie barwy (marzenia) i nawet rozmawiają czym budzą zaskoczenie sprzedawcy.
Sprzedawca postanawia obdarować ich wszystkim marzeniami, aby oni mogli obdarować całą ludzkość szczęściem.
Tekst.
Ale język ładny.