Kolekcjoner barw

Moderator: RedAktorzy

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Post autor: neularger »

No to jadziem, panie Zielonka.
Autorko, łapankę przygotowywałem jakiś czas temu, więc niektóre zarzuty się powtórzą...

Z językowych rzuciło mi się jeszcze:
Mały pokoik w piwnicy. Tam są stoły. Długie, długie stoły. Zajmują cały pokoik
.
Gdyby pokoik był raz to uznałbym to za błąd (pokoik to małe pomieszczenie). Ale napisałaś to dwa razy i mam przekonanie, że specjalnie. Znaczy, niby ma to obrazować magię? Ale czemu nie może pracować w pokoju (albo hali) gdzie zmieszczą się długie, długie stoły?
Marzenia materialistów nie mają kolorów. Nie są szare, czarne ani białe, bo to też barwy. One są przezroczyste. Całkiem przejrzyste. Łatwo je przewidzieć. Właśnie to robię. Właśnie to lubię robić.
Przewidywać marzenia materialistów?
I jak to się ma do reszty tekstu, co z tego wynika?
Jestem kupcem i sprzedawcą. Kupuję kolory – marzenia ludzi wartościowych. A sprzedaję… sprzedaję przezroczyste płachty, utkane z bezsensownych pragnień.
Zawód, czy też, hobby narratora. Kupuje marzenia i sprzedaje jakieś przeźroczyste płachty. Pytanie: czy przeźroczyste marzenia materialistów mają się jakoś do tych przeźroczystych płacht utkanych z bezsensownych pragnień czy nie? Jeżeli nie, to po co ten nic niewznoszący wstęp? Jeżeli tak, to poproszę o więcej konsekwencji w tekście, Autorko. Marzenia materialistyczne to nie to samo co bezsensowne.
Dalej, mam wątpliwości co zawodu/hobby narratora. Czy jest on sprzedawcą (jako powiada tekst), czy raczej kolekcjonerem (jako powiada tytuł)? Różnica jest istotna o tyle, że sprzedawca (kupiec) marzeń powinien mieć jakiś powód to działania. Choćby najprostszy – taką mam pracę. Kolekcjoner ma po prostu takie hobby.
I nie pytałbym o to, Autorko, gdybyś w tekście zdecydowała się, kim jest ów narrator. Ten twój sprzedawca dziwny jest. Niby coś kupuje/sprzedaje, ale za cholerę nie można się zorientować jaki jest cel transakcji. Zresztą żadnej nie opisujesz. Co jest walutą przy zakupie marzenia? Co otrzymuje marzący za marzenie? Czy po transakcji przestaje marzyć i Śmierć go zabiera czarnym ferrari? Bo jak piszesz dalej, Autorko, ludzie pozbawieni marzeń (obojętne w jaki sposób, rozumiem, czy w wypadku zakupu, czy spełnienia) nie mają po co żyć?
Tych pytań jest więcej, zadam je później, ale, IMO, już widać, że Twój świat przemyślany nie jest.
I jeszcze jedno, uwaga na marginesie, marzenia, nawet najprostsze, ze swej istoty są „tworami” bardziej skomplikowanymi niż pojedyncza barwa czy kolor. Pewnie dlatego, pomysł kolor=marzenie jakoś do mnie nie przemówił.
Po co komu te skrawki materiału? Są dla Bogaczy, którzy mają wszystko. Niektórzy lubią nazywać je Kompasami Pragnień. Mawiają, że jeśli się przez nie zerknie, można zobaczyć to, czego dany człowiek potrzebuje jeszcze do szczęścia. Bogacze są zachwyceni tym, że nie dostrzegają niczego.

A tu już kompletnie nie rozumiem o co chodzi. Ów sprzedawca sprzedaje te płachty bezsensownych marzeń (przyznam, że brzmi to jak sprzedawanie zdefektowanego towaru), które mają rzekomą właściwość pokazywania czego to danemu osobnikowi do życia potrzeba. Pogrubione - sprzedawca tego nie wie?
Droga Autorko, na tej podstawie, podejmowane są dalej wiążące decyzje co do bogaczy. Że tak powiem jest to sprawa życia i śmierci.
Nie znajduje się w twoim mieście (...) Jeśli uznam, że powinieneś do niego trafić, to trafisz, bez obaw. Nie będzie łatwo. Ale trudno też nie. Prawdopodobnie po prostu zaśniesz. Przyjdziesz, zobaczysz i wrócisz. Albo nie. To zależy od kilku pań i kilku panów. Od Losu, od Szczęścia, od Pecha, Kłamstwa, Prawdy, Śmierci, Życia, Przeznaczenia i kilku innych. Są moimi przyjaciółmi, dlatego jak proszę ich o pozwolenie na przyjście kogoś do mnie, zgadzają się.

Ponieważ sprzedawca ma wyraźne chody u dość potężnych osobników i bawi się w osądzanie, to przez chwilę zastanawiałem się, czy sprzedawca to nie jest taki zakamuflowany Bóg. Niestety, dalsza lektura wysłała ten domysł w obszar nadinterpretacji. Sprzedawca jest stronniczy i mam problemy z wszechwiedzą.
Znaczy, nie wiem, dlaczego na przykład taki Los pozwala temu sprzedawcy na mieszanie się w nieswoje sprawy, bo z lektury fragmentu wynika, że to sprzedawca wybiera sobie klientów.
Posępni Bogacze zazwyczaj widzą Kompasy Pragnień, biorą je, patrzą na swój dom. Widzą, że nic im nie brakuje. A skoro są tacy szczęśliwi… to po co mają żyć?
Może, żeby cieszyć się swoim szczęściem?
A kim są inni, którzy do mnie przychodzą? Nie mogę ich określić jednym słowem.
Za to ja mogę – biedacy. I dalej będzie wytłumaczenie.
Większość z nich widzi tylko niektóre barwy.

Jeżeli marzenia to barwy, to dlaczego pewnych marzeń nie można zobaczyć?
Posępni Bogacze zazwyczaj widzą Kompasy Pragnień, biorą je, patrzą na swój dom.
Oglądają je, czasami maczają palce w ich stałej konsystencji. I nic nie mówią. A później wybierają. - [fragment o innych ludziach niż bogacze - przyp. mój]
Znaczy, kupują marzenia. Wybacz, Autorko, ale to bezsensowne jest po prostu. Dlaczego bogacze nie mogą kupić marzeń? Bo ich nie widzą? Ale z tego by wynikało, że sprzedawca może sprzedawać marzenia tylko tym, którzy już mają marzenia i mogą zobaczyć inne marzenia. Bogacze marzeń nie widzą, bo nie mają własnych (tak mówi tekst). No wybacz, Autorko, ale kto tutaj jest kim? Kto jest sprzedawcą, a kto klientem? Ludzi równocześnie wytwarzają marzenia i mogą je kupić, pod warunkiem jednakowoż, że nadal owe marzenia (inne marzenia) wytwarzają?
Czyli ze spełnieniem ostatniego marzenia znika zdolność do tworzenia nowych marzeń...
Bogowie...
Są moimi przyjaciółmi, dlatego jak proszę ich o pozwolenie na przyjście kogoś do mnie, zgadzają się.
Nie jestem ani dobry, ani zły, tylko taki uniwersalny.
Akurat. Sprzedawca bezczelnie przyznał sobie prawo do osądzania innych, on doskonale wie, czym się kończy wizyta bogacza w jego sklepie. Bogacz już się nie budzi. A to sprzedawca wybiera sobie klientów.
Posępni Bogacze zazwyczaj widzą Kompasy Pragnień, biorą je, patrzą na swój dom. Widzą, że nic im nie brakuje. A skoro są tacy szczęśliwi… to po co mają żyć? I idą ze Śmiercią, która podjeżdża po nich czarnym ferrari.

Wyjaśnijmy tajemnicę biedaków. Ponownie odwołam się do tego fragmentu powyżej
Cechą konstytutywną grupy bogaczy (jak wcześniej napisałaś Autorko, wielka litera jest tu po nic) jest posiadanie pieniędzy. To jasne. Na boku można tu też dodać, że określenie bogacze jest pejoratywne, stąd moja uwaga o stronniczości narratora-sprzedawcy.
Bogacze nie mają żadnych marzeń, a wynika to, jak sądzę, z bogactwa (przypominam cecha konstytutywna grupy). Autorka w żaden inny sposób nie dała do zrozumienia, że może chodzić o jakąś inną cechę łączącą grupę bogaczy. Zatem chodzi o pieniądze przy pomocy których, jak przypuszczam, bogacze swoje marzenia spełnili. Tu kolejna wpadka Autorki, bo co z marzeniami, których się nie da spełnić przy pomocy pieniędzy? Bogacze takie marzenia mieć powinni...
Dla porządku dodam, że motyw z bogatymi ludźmi, którzy obowiązkowo muszą być pustymi, głupimi materialistami, jest aż do nieprzyzwoitości wytarty.
Tak jak cechą konstytutywną bogaczy są pieniądze, to ich brak jest cechą biedaków.
Autorko zbudowałaś sobie taką opozycję: pozbawiony marzeń (zły) bogacz – biedak marzyciel (dobry). Czy muszę dodawać, że to następny zużytkowany do imentu schemat?
Nie ma wątpliwości po czyjej stronie jest sympatia narratora i czytelnika. Dwa najwyraźniejsze fragmenty:
Przed wyjściem stoi Życie i Śmierć. Życie ma rower. Śmierć ma ferrari.
A raz przyszła tu dziewczynka z chłopcem. Uśmiechali się. Mieli obdarte ubrania, szare oczy, brudne twarze, bose stopy i pozlepiane włosy.
Potem zgodnie już z logiką stworzonej opozycji:
Zdawali się widzieć wszystkie barwy. Wąchali je.

Biedacy widzą wszystkie marzenia, bo biedacy intensywnie marzą. Materialistyczne marzenia są, jak powiada Autorka, przeźroczyste. Czyli biedacy (a nawet bezdomni) intensywnie marzą i pragną rozmaitych rzeczy niematerialnych w stylu, na przykład, spełnionej miłości.
Kompletnie Ci nie wierzę Autorko. To bzdura.
Twoi biedacy powinni marzyć o rzeczach jak najbardziej materialnych: o ciepłym posiłku, o kołdrze, o dachu nad głową. Jeżeli już ktokolwiek posądzałbym o posiadanie takich „niematerialnych marzeń” to już tych bogaczy, bowiem tak jesteśmy skonstruowani, że nasze wyższe potrzeby budzą się po zaspokojeniu tych niższych...

Już mi się dalej rozdłubywać tego nie chce, ale ma wrażenie, że to logiczne nie jest.
Fabuła biegnie sobie dalej i pojawia się chłopak z dziewczyną. Przybysze są specjalni (dlaczego?) widzą wszystkie barwy (marzenia) i nawet rozmawiają czym budzą zaskoczenie sprzedawcy.
Sprzedawca postanawia obdarować ich wszystkim marzeniami, aby oni mogli obdarować całą ludzkość szczęściem.

Tekst.
Ale język ładny.
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Awatar użytkownika
Verus
Mamun
Posty: 101
Rejestracja: wt, 27 gru 2011 12:15
Płeć: Kobieta

Post autor: Verus »

Może pracować w pokoju, pewnie. Tylko, że to brzmi tak... kanciasto.
Mały pokój w piwnicy. Tam są stoły. Długie, długie stoły. Zajmują cały pokój
Chociaż, jak tak na to patrzę to mam ochotę usunąć to drugie zdanie.

O drugim elemencie już mówiłam, tak jak uprzedzałeś - zdarzyło się powielenie.
I nie pytałbym o to, Autorko, gdybyś w tekście zdecydowała się, kim jest ów narrator.
Rzeczywiście, nie napisałam tego. No, może nie całkiem. Tylko że jest kupcem. Po prostu dopowiedziałam to sobie w myślach resztę i podczas czytania nie zauważałam tego znaczącego braku.
Mawiają, że jeśli się przez nie zerknie, można zobaczyć to, czego dany człowiek potrzebuje jeszcze do szczęścia.
Pogrubione - sprzedawca tego nie wie?
Nie, generalnie sprzedawca tego nie wie.
Znaczy, nie wiem, dlaczego na przykład taki Los pozwala temu sprzedawcy na mieszanie się w nieswoje sprawy, bo z lektury fragmentu wynika, że to sprzedawca wybiera sobie klientów.
Tak, wybiera sobie klientów, a to dlatego, że:
To zależy od kilku pań i kilku panów. Od Losu, od Szczęścia, od Pecha, Kłamstwa, Prawdy, Śmierci, Życia, Przeznaczenia i kilku innych. Są moimi przyjaciółmi, dlatego jak proszę ich o pozwolenie na przyjście kogoś do mnie, zgadzają się.
Może, żeby cieszyć się swoim szczęściem?
Cóż, bardzo trafna uwaga. Muszę przyznać, że o tym nie pomyślałam. Znaczy... no, nie tyle nie pomyślałam, co doszłam do wniosku, że nie jest to wystarczający powód dla nich by żyć.
Za to ja mogę – biedacy. I dalej będzie wytłumaczenie.
Nie, nie chodziło mi jedynie o biedaków, ale też o ludzi zwykłych, przeciętnych.
Jeżeli marzenia to barwy, to dlaczego pewnych marzeń nie można zobaczyć?
Kolejny niewyjaśniony przeze mnie problem. Kolejne głupie przeoczenie.

Dalej... Zapętliłam się. Kiepsko.
No wybacz, Autorko, ale kto tutaj jest kim? Kto jest sprzedawcą, a kto klientem?
Akurat na drugie pytanie jest w tekście odpowiedź.
Jestem kupcem i sprzedawcą
Nie jestem ani dobry, ani zły, tylko taki uniwersalny.
Sprzedawca bezczelnie przyznał sobie prawo do osądzania innych, on doskonale wie, czym się kończy wizyta bogacza w jego sklepie.
Ludzie, którzy postępują źle często o tym nie wiedzą.
pozbawiony marzeń (zły) bogacz – biedak marzyciel (dobry)
Nigdzie nie jest napisane, że bogacz jest zły, a biedak dobry. Za to jest tam zdanie:
Wszystko zależy tylko i wyłącznie od punktu widzenia.
Twoi biedacy powinni marzyć o rzeczach jak najbardziej materialnych: o ciepłym posiłku, o kołdrze, o dachu nad głową. Jeżeli już ktokolwiek posądzałbym o posiadanie takich „niematerialnych marzeń” to już tych bogaczy, bowiem tak jesteśmy skonstruowani, że nasze wyższe potrzeby budzą się po zaspokojeniu tych niższych...
Jest w tym dużo racji. Nawet bardzo dużo.
"-Czy sześciopalczaste jedzą gumowe buty?
- Zazwyczaj żywią się mózgami.
- E, to buty też powinny strawić. U niektórych wychodzi na jedno."

Awatar użytkownika
baron13
A-to-mistyk
Posty: 3516
Rejestracja: sob, 11 cze 2005 09:11

Post autor: baron13 »

@Verus: ja bym się nie skupiał na pojedynczych słowach. To, o ile reszta jest czytelna, da się do klepać. Nawet, jeśli potrwa dwa trzy lata, to się w końcu zrobi. Pomyślałbym nad kilkoma bardziej zasadniczymi sprawami. Np, czy opowiadaniu można przypisać jakąś linię napięcia i jeśli tak, jak ona przebiega. To było za moich licealnych czasów mordowane przy okazji Antygony i dla odbiory kluczowym jest. Co następstwem czasowym (chyba tak się to to nazywa, Margo, nie gadam g(ł)upot?) i zali linearna konstrukcja dobrze zrobiła opowiadaniu? Ja bym sobie strzelił przedakcję w postaci zdania np"dwoje młodych stało przed sklepem patrząc niezdecydowanie to na rower, to na czarne ferrarii..." No i już mamy uwagę skupioną na bohaterach. Ale, nie wiem, czy o to chodziło. Jaki jest świat przedstawiony i dlaczego kupiec fiksuje naszą wyobraźnie na fantasy? Czy aby na pewno jest to odpowiednia scenografia? Które elementy (osoby) opowiadania nie są z tej bajki i co one tam robią? Czy na skutek tego nie popadliśmy w eklektyzm? Na koniec: co mieliśmy do "przypowiedzenia"? Porównajmy wizję bogactwa np ze Skąpcem Moliera...

Awatar użytkownika
Verus
Mamun
Posty: 101
Rejestracja: wt, 27 gru 2011 12:15
Płeć: Kobieta

Post autor: Verus »

"dwoje młodych stało przed sklepem patrząc niezdecydowanie to na rower, to na czarne ferrarii..."
Nie, generalnie niezbyt o to chodziło.

Świat przedstawiony jest w tzw. "gdzieś tam". Może być wszędzie, ale tak naprawdę jest nigdzie.
Czy aby na pewno jest to odpowiednia scenografia?
Próbowałam stworzyć ową scenografię właśnie w taki sposób, żeby wydawała się dość nierzeczywista. Stąd właśnie pokoik z długimi stołami.
Które elementy (osoby) opowiadania nie są z tej bajki i co one tam robią?
Nie z tej bajki jest wspomnienie o Losie, Kłamstwie itd. Podkreśla ono, że kupiec nie sprawuje wielkiej władzy nad światem.

Eklektyzm? Szczerze powiedziawszy nie wydaje mi się. Chociaż może jeśli chodzi o odwiedzających ludzi, kupca i np. to ferrari.
Porównajmy wizję bogactwa np ze Skąpcem Moliera...
Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł, ponieważ kupiec nie jest skąpy, na co wskazuje prezent , który wręcza dzieciom na pożegnanie.

Co do "przypowiadania" czegokolwiek... owszem, można by. Ale, moim zdaniem, powinno być utrzymane w klimacie tekstu.
"-Czy sześciopalczaste jedzą gumowe buty?
- Zazwyczaj żywią się mózgami.
- E, to buty też powinny strawić. U niektórych wychodzi na jedno."

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Nie, Adamie, głupot nie piszesz i cudownie się mi czyta Twoją perspektywę odbioru. Jak zwykle. :)))
Tylko nie następstwo czasowe, a następstwo zdarzeń (żeby odróżnić: następstwo czasów to takie coś w gramatyce - polszczyzna nie ma, ale język angielski ma i łacina; a następstwo zdarzeń/kolejność zdarzeń/linia zdarzeń - w fabułach występuje, czyli na niwie literackiej i teoretycznej). Taki drobiazg.

Za to pomysł, by odwrócić akcenty - śliczny. Bo rzeczywiście, kto jest bohaterem tekstu? Zakładamy, że przedstawiony na początku kupiec, ale czy to on jest ważny? (W świetle końcówki - bynajmniej, dodam od razu).

Autorko, zauważ, jak się tłumaczysz: "nie pomyślałam", "zapomniałam"... No, właśnie. Masz prawo pisać pod wpływem chwili (i innych dowolnych czynników), ale to nie zwalnia Cię od myślenia potem. :P
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Verus
Mamun
Posty: 101
Rejestracja: wt, 27 gru 2011 12:15
Płeć: Kobieta

Post autor: Verus »

Oj tam, oj tam. Jasne, że zauważyłam to moje zapomniałam i nie pomyślałam, trudno by było nie zauważyć. Przerażające to trochę, ale często mi się zdarza, nawet jak czytam tekst sto razy.
Bo rzeczywiście, kto jest bohaterem tekstu? Zakładamy, że przedstawiony na początku kupiec, ale czy to on jest ważny? (W świetle końcówki - bynajmniej, dodam od razu).
Kupiec jest bardziej narratorem, który opowiada najpierw o tym, co robi, czym się zajmuje, później ogólnie o swoich klientach i na koniec o konkretnych osobach, które odwiedziły sklep.
"-Czy sześciopalczaste jedzą gumowe buty?
- Zazwyczaj żywią się mózgami.
- E, to buty też powinny strawić. U niektórych wychodzi na jedno."

Awatar użytkownika
Kruger
Zgred, tetryk i maruda
Posty: 3413
Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Kruger »

Poczytać co piszą. Przemyśleć. Pisać nowe. Po napisaniu odłożyć do szuflady na jakiś czas - nabrać dystansu do tekstu. A potem zczytać to z przemyśleniami poprzednimi. I coś to powinno dać. Nie daje chyba tylko tym, którzy z góry przychodzą tu przekonani o włąsnej nieomylności i genialności.
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA

Awatar użytkownika
Verus
Mamun
Posty: 101
Rejestracja: wt, 27 gru 2011 12:15
Płeć: Kobieta

Post autor: Verus »

Daje, jasne, że daje. A to, jeśli mam być szczera krótko leżało. Nawet bardzo krótko.
"-Czy sześciopalczaste jedzą gumowe buty?
- Zazwyczaj żywią się mózgami.
- E, to buty też powinny strawić. U niektórych wychodzi na jedno."

Awatar użytkownika
Kruger
Zgred, tetryk i maruda
Posty: 3413
Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Kruger »

Nawet nie miałem zamiaru Cię posądzać, że nie daje. Walczysz o tekst, to normalne. Zerknij do tematu obok - ja też walczę z niektórymi zarzutami, choć dobrze wiem co spartoliłem. Sporo z tego wiedziałem zanim mi wykazali.

Z czasem chęć do walki się zmniejsza. A zrozumienie zwiększa. A jak się jeszcze popróbuje na cudzych tekstach poszukać takich błędów, zarówno na poziomie słowa i zdania jak i na poziomie całości fabuły, umiejętności rosną. Łatwiej potem szukac u siebie. Choć "łatwiej" nie znaczy, że już bez problemu.

A główny cel powyższej porady to wskazanie konieczności szufladowania tekstu. Zaraz po napisaniu zawsze się wydaje genialny. Miesiąc później już nie :)
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Kupiec jest bardziej narratorem,
Oczywiście, że jest narratorem. Bez bardziej. Nie można być trochę w ciąży - nie w tym tekście.
który opowiada najpierw o tym, co robi, czym się zajmuje, później ogólnie o swoich klientach i na koniec o konkretnych osobach, które odwiedziły sklep
A teraz porównaj z fabułą (to trochę nadużycie semantyczne, ale nieważne).
Fabuła pokazuje nie kupca, lecz dwójkę klientów (?). Z wydarzenia nic dla kupca nie wynika (w tekście nie ma wzmianki), ale coś wynika dla tej dwójki (reszty ludzkości). No, to KTO jest bohaterem? Narrator jest łatwy do ustalenia, z bohaterem trudniej.
Związki wewnętrzne masz po...szatkowane. Organizacja treści/zdarzeń - leży => stąd nie wiadomo, kto jest ważny, o kim opowiada narrator (o sobie, czy o parze), i takie tam. Rozmyte to jest, niejasne.
Dlatego pomysł Barona, by odwrócić akcenty i sprawdzić koncepcję z innego ujęcia tak mi się spodobał.
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Post autor: neularger »

Kruger pisze:(...) Walczysz o tekst, to normalne. Zerknij do tematu obok - ja też walczę z niektórymi zarzutami, choć dobrze wiem co spartoliłem. Sporo z tego wiedziałem zanim mi wykazali.(...)
Interesujące, nie powiem...
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Awatar użytkownika
Kruger
Zgred, tetryk i maruda
Posty: 3413
Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Kruger »

Neularger, nie wytykaj. Przyznałem się bez bicia, że braki w postaci fabularnej dziury były świadome. A co do reszty (w tym również niektórych konsekwencji tej dziury), podziękowałem ładnie za pomoc, nieprawdaż?

A co do tej walki. Ja nie twierdzę, że to jest zjawisko pozytywne, pisze tylko, że rozumiem z czego wynika. Niemniej, dzięki tej walce udaje się czasem uściślić krytyczne uwagi do bardziej zrozumiałej formy.
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA

Awatar użytkownika
Verus
Mamun
Posty: 101
Rejestracja: wt, 27 gru 2011 12:15
Płeć: Kobieta

Post autor: Verus »

Zerknij do tematu obok - ja też walczę z niektórymi zarzutami, choć dobrze wiem co spartoliłem. Sporo z tego wiedziałem zanim mi wykazali.
Widziałam tekst. Co do błędów... też kilka zauważyłam sama.
Związki wewnętrzne masz po...szatkowane. Organizacja treści/zdarzeń - leży => stąd nie wiadomo, kto jest ważny, o kim opowiada narrator (o sobie, czy o parze), i takie tam. Rozmyte to jest, niejasne.
wydaje mi się, że narrator opowiada i o sobie, i o parze, ale ważniejsze jest to, że opowiada o sobie i swojej działalności, bo bez tego nie byłoby jasne, co robią dzieci, jednak to one są bohaterami, ponieważ dla całego tekstu ważniejsze jest przesłanie, które niesie ich rozmowa i postępowanie.
Oczywiście, że jest narratorem. Bez bardziej. Nie można być trochę w ciąży - nie w tym tekście.
Chodziło mi raczej o to, że momentami można go postrzegać także jako bohatera.
"-Czy sześciopalczaste jedzą gumowe buty?
- Zazwyczaj żywią się mózgami.
- E, to buty też powinny strawić. U niektórych wychodzi na jedno."

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

No, właśnie. Jeżeli para jest bohaterami - to po cholerę tak długi wstęp o kupcu (prezentacja, paplanie o swoim zajęciu/hobby, etc.)? Wtedy powinno się - na logikę - przedstawić parę, a kupca nie wysuwać na plan pierwszy. Jeżeli kupiec (narrator) jest bohaterem, to na nim, nie na parze dzieciaków powinna koncentrować się akcja => do końca. A u Ciebie w tekście mącipole - nie wiadomo. Dlatego ten tekst nie jest spójny. Nieprecyzyjny. Nie łączy się wewnętrznie.

edit: Bo mi się w pośpiechu nałożyła narracja na akcję. Teraz chyba precyzyjniej.
Ostatnio zmieniony pt, 30 gru 2011 15:24 przez Małgorzata, łącznie zmieniany 1 raz.
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
baron13
A-to-mistyk
Posty: 3516
Rejestracja: sob, 11 cze 2005 09:11

Post autor: baron13 »

Margo, dzięki, jak wytłumaczyłaś, to zrozumiałem co gugiel podpowiada :-)
Verus: dla jasności, sądzę, ze masz technikę pisania na tyle dobrze opanowaną, że pewnie masz duże szanse na druk w różnych współczesnych czasopismach. Ale my stawiamy tu poprzeczkę na pewnej "tradycyjnej" wysokości. To znaczy tekst pożyje swoim życiem trochę, może nawet dłużej niż autor i można się do niego odwołać. Bez narażania się na jęk rozczarowania osoby np z pokolenia starszego niż nawet moje :-) Jak widzisz, jest o czym gadać, a to już jest bardzo dobrze. Ja się pewnie nie znam, ale jest takie opowiadanie, o starym człowieku co nie może. Coś pomyliłem? No nie ważne, może nie morze, ale wróć do tego tekstu i przyjrzyj mu się, bo jest mimo różnicy objętości i tak dalej bliski, mam wrażenie, twojemu zamysłowi. Otóż: np narracja z punktu widzenia jednego bohatera. Symboliczna treść. Zwróć uwagę na to, że autor przedstawia świat, który doskonale zna. Myślę też, że waga Twojego tekstu była by właściwa, gdyby miał objętość nowelki. Bo, problem, jaki się z niego mgliście wyłania, moim zdaniem wymaga rozwinięcia. To nie jest żart, który można opowiedzieć w trzech zdaniach, to jest coś dramatycznego: ważą się losy ludzi. Moze na początek wyciąć jakiś fragmencik z tego tematu?
Edit: moim zdaniem. Moim zdaniem wartość tego (o możu lub morzu) opowiadania opiera się głównie na tym CO autor miał do powiedzenia. Jego forma na swoje czasy jest prosta, jak deska. Natomiast przesłanie jest mordercze. Dlatego kopiemy Cię po kostkach, że forma twojego tekstu obiecuje PRZESŁANIE. Poprosimy o nie.

ODPOWIEDZ